Pare tygodni przed wyjazdem do Chile nawiazalam kontakt przez jedna ze stron na facebooku z pewnym milym chilijczykiem, ktory poszukiwal informacji na temat wizy dla swojej dziewczyny z Polski, ktora miala przeprowadzic sie do Santiago by z nim zamieszkac. I tak wlasnie nawiazalam kontakt wczoraj z Natalia. Natalia przyjechala tutaj dwa tygodnie przede mna i umowilysmy sie na maly obiadek by porownac nasze doswiadczenia i poznac sie osobiscie. By spotkac sie z Natalia musialam zmierzyc sie pierwszy raz z tutejszym metrem. Bilet okazal sie byc tanszy niz w Warszawie czy Madrycie (da sie? da sie!) bo kosztowal 3,54 w przeliczeniu na zlotowki (620 peso) i jest to stala cena biletu, tak wiec jesli mam do przejechania 12 stacji to place tyle samo - you hear me Madrid? Jak wspominalam w poprzednim poscie, ciezko tu zalatwic cos tanio poza empanada. Do tej listy dorzucam od dzis i bilety na komunikacje miejska! Zdziwil mnie fakt, ze bilet zostaje w kasowniku. Czyli nie ma kanarow? Nie ma sie tez co cieszysz nadmiernie bo zauwazylam, ze przy bramkach stoja straznicy/ochroniarze (nie przyjrzalam sie), wiec proby przeskoczenia bramki raczej nie moga konczyc sie dobrze. Ale dosyc o metrze...
Spotkalam sie z Natalia w miejscu dla mnie zupelnie nowym, czyli w centrum, niedaleko dzielnicy uniwersyteckiej. Gdy wyszlysmy na powierzchnie od razu rzucil mi sie w oczy Cerro de Santa Lucia, czyli gorka w centrum miasta. Obsadzona palmami i otoczona murami w stylu "jak z filmow o Ameryce Poludniowej" i w klasycznym (jak dla mnie) zoltym kolorze. Nie wdrapalysmy sie na szczyt, poniewaz upal panowal dosyc mocny i raczej nie bylysmy dobrze przygotowane jesli chodzi o wybor obuwia. Za to jest zdjecie:
Po krotkim spacerku dotarlysmy do malej knajpki z tarasem, gdzie postanowilysmy zasiasc na szybki obiadek zgodnie z planem. Natalia zamowila dosyc zachowawczo bo wloskiego klasyka (swoja droga to w Chile radza sobie z wloskim jedzeniem o wiele lepiej niz w Hiszpanii. Pozostawie bez komentarza hiszpanskie wariacje na temat pasty...) a ja postanowilam sprobowac polecanego miejscowego specjalu. Porotos Granados. Hmmmm.... Opis byl dlugi a zawartosc cazuela (ceramiczna miseczka, w ktorej podaje sie dania w tym stylu) mozna zreasumowac w czterech slowach: fasola i kukurydza w sosie pomidorowym. Danie bylo w sumie calkiem smaczne, choc nie wpisze go na liste the best of Chile. Z reszta zobaczcie sami:
Po obiadku postanowilysmy sprobowac lodow, ktore robione sa na miejscu. Okazalo sie, ze miejsce to zostalo umieszczone w rankingu top 25 lodziarni na swiecie wedle rankingu przeprowadzonego przez The Daily Meal.
Link: http://www.thedailymeal.com/25-best-ice-cream-parlors-world-slideshow
Kosmiczny wybor smakow. Czekolada z peperoncino, cytryna z mieta i bazylia (to moje dwa smaki - wysmienite!!!), marakuja, ananas z imbirem, czekolada z pomarancza, pomarancza z imbirem i czego tylko dusza zapragnie... Miejsce, do ktorego na pewno wroce na lody kiedys.
Pozniej znow udalysmy sie na krotki spacer po parku, ktory znajdowal sie tuz obok.
Przedstawiam Panstwu El Trauco. El Trauco to niegrzeczny skrzat, ktory zyje w lesie i nieznosi mezczyzn oraz dzieci, za to wielbi kobiety. Gdy kobieta znajdzie sie w poblizu przebieglego skrzata, ten zaczyna wypuszczac seksualne fale magnetyczne i sprawia, ze niewiasta zasypia... gdy sie rozbudzi, powraca do domu i 9 miesiec pozniej swiat wzbogaca sie o nowego obywatela. Widac musialam pare miesiecy temu przysnac gdzies w lesie:
By wrocic do domu znow musialam wsiasc w metro. Kupujac bilet poprosilam o un billete, jak nauczylam sie mowic podczas pobytu w Hiszpanii. Pani w kasie mocno zmarszczyla czolo i odparskenla, ze tu nie ma billetes i ze moze mi najwyzej sprzedac un boleto. Zapytalam zdziwiona co to za roznica. Roznicy nie ma, ale billete to sie mowi w Hiszpanii, odfuknela pani w okienku. Uprzedzano mnie wczesniej, ze miejscowi niezbyt kochaja kastylijski pochadzy ze zrodel, a oto wiec i dowod.
Ponizej zalaczam pare zdjec zrobionych po drodze podczas spaceru:
Museo de Bellas Artes a obecnie Museo Nacional
Instalacja znajdujaca sie wewnatrz muzeum. O samym muezeum napisze wiecej jak sie wybiore na wycieczke chlonac kulture.
Cerro de Santa Lucia z drugiej strony
No hay comentarios:
Publicar un comentario