Dzien spedzilam na poszukiwaniu nowego mieszkania, roweru oraz karty sim z miejscowym numerem. Jak to zwykle bywa, zalatwic udalo mi sie tylko jedna rzecz - mam juz lacznosc z chilijskim swiatem. Nawet z prepaida polaczenia sa dosyc tanie. Wedle sredniego kursu walut NBP 100 peso to ok 57 groszy a polaczenia kosztuja 3 peso za minute w godzinach szczytu lub 1,6 peso o kazdej innej porze. Zanim zobaczylam stawki, troche sie zdziwilam, ze na koncie mam tylko 1000 peso, poniewaz zazwyczaj ciezko tu kupic cokolwiek za te cene poza empanada. A no wlasnie! Empanada. Co to takiego?
Empanada to praktycznie symbol Chile. W kazdym sklepie, nawet z najbardziej podstawowym asortymentem (woda, baterie, prasa, guma do zucia, itp) mozna kupic empanade. Nie jest to nic innego jak duzy wypiekany pierog tradycyjnie faszerowany miesem wolowym przygotowywanym wedle miejscowej receptury. Oczywiscie wszystko ewoluuje i empanade mozna tez dostac z owocami morza (choc na pierwszy raz nie polecam, lepiej zaczac od klasyka) lub z bialym serem - troche jak bulgarska bula z serem, ktorej nazwy niestety nie pamietam. Leza sobie w podgrzewaczach, badz wedle mojego nazewnictwa - inkubatorach, wiec empanada zawsze ciepla czeka na glodnego w pospiechu.
Dzieki potrzebie zalatwienia innych wymienionych rzeczy, udalo mi sie zrobic naprawde duzy spacer oraz dotrzec do gigantycznego centrum handlowego mieszczacego sie w najwyzszym budynku Ameryki Lacinskiej:
La Torre Costanera Center jest wysoka na 300 metrow i jest jedynym budynkiem, ktory az tak wybije sie ponad reszte w Santiago. Nastepny w kolejnosci liczy "jedynie" 192 metry. Centrum znajdujace sie w wiezy ma 6 pieter. Choc mall faktycznie poraza wielkoscia juz od pierwszego kroku, to wcale nie jest latwo sie w nim zgubic. Na kazdym kroku znajduja sie tablice informacyjne a sklepy rozmieszczone zostaly na kazdym pietrze wedle innej kategorii. Roweru nie udalo mi sie kupic ale wycieczka "malloznawcza" zaliczona.
W sumie na piechote przeszlam ponad 10km i dalej tak naprawde nie widzialam duzo. Ponizej wkleje zdjecia zrobione w mojej okolicy.
Mieszkam w comunie (przyjmijmy, ze to dzielnica) Las Condes, miejscu ktore nazwac mozna centrum finansowym za dnia a sypialnia noca. W pierwszej linii przy glownych ulicach stoja majestatyczne biurowce ale juz tuz za nimi wybudowane zostaly bloki mieszkalne. Oczywiscie, jak na Santiago przystalo, jest tu pelno zieleni.
No hay comentarios:
Publicar un comentario