W weekend dzialo sie tak duzo, ze postanowilam podzielic relacje na kilka czesci i umiescic poszczegolne wydarzenia w kolejnych notkach.
W tym tygodniu weekend zaczal sie wczesnie. O godzinie 13 w piatek juz bylam na basenie, gdy moj organizm odmowil dalszego poszukiwania mieszkan i nakazal sie zrelaksowac. Na basen wybralam sie drugi raz od przyjazdu. Bezrobotni tez sa zajeci... Pozniej zabralam wreszcie Juana by pokazac mu moje rezultaty poszukiwan nowego lokum. Wybralam te, ktore najbardziej mi sie podobaly. Na szczescie dwa z nich mu sie spodobaly i zlozylismy nawet nasza oferte cenowa i warunki wynajmu. Czekamy w poniedzialek na odpowiedz. Moze wreszcie temat przeprowadzki zostanie zamkniety. Wpisow ostatnio malo, poniewaz wciaz szukam pracy i mieszkania i wlasciwie nie ma o czym pisac. A moze jest? Moze poszukiwanie pracy i mieszkania w Santiago to tez ciekawy temat? O tym jednak jutro. Dzis skupmy sie na wypoczynku. Weekend to okazja by poznac nowe miejsce zamieszkania lepiej. Wybralismy sie wieczorem z chilijskim znajomym Juana - Samuelem - do jednej z kilku hiszpanskich restauracji a pozniej w poszukiwaniu jakiegos klimatycznego miejsca na drinka. Tortilla, croquetas, krewety w czosnku, szynka i grzanki z pomidorkiem "rozdziabdzianym" czyli pan tumaca. Gdy wreszcie dotarlismy do spokojnego miejsca na drinka, postanowilam sprobowac lokalnego specjalu piscola, czyli pisco i cola, po prostu. Pisco to wysokoprocentowy napoj alkoholowy z rodziny brandy, czyli robiony z winogron. Najprostszym porownaniem (jesli chodzi o smak) dla mnie jest ciemny rum pozbawiony lepkiej slodyczy. Oczywiscie najbardziej popularnym drinkiem jest pisco sour wspominane przeze mnie wczesniej, ale to bardziej w ciagu dnia jako aperitivo przed glownym daniem. Pisco sour robione jest z dodatkiem soku z cytryny, bialek kurzych jajek i ...jarabe, czyli uproszczajac sprawe z syropem cukrowym (nie mylic z guma arabska - zdarza sie czesto w tlumaczeniach). Pisco jest mocne i po 2 drinkach juz w glowce szumi. Zaleca sie ostrozne spozywanie pisco podczas oficjalnych przyjec :)
W sobote wybralismy sie we dwojke na sniadanko poza dom i wycieczke rowerowa po okolicy. W sumie jezdzilismy cztery godziny i troche nas sloneczko oglupilo. Wycieczka jednak z fantastycznym i nieoczekiwanym zakonczeniem. Dojechalismy do parku, gdzie przypadkowo wpadlismy na stawiki zamieszkane przez labedzie i karpie krolowskie oraz osobne dla flamingow. Przy obydwu staly maszyny, do ktorych wrzucic wystarczy 100 peso (0,56 zl) i wypada karma dla zwierzakow. Tutaj labedzie nie moga sie zdecydowac czy chca byc biale czy czarne i na wszelki wypadek zostaja w obydwu kolorach.
No hay comentarios:
Publicar un comentario