miércoles, 26 de febrero de 2014

"Dzika" Ameryka. Krotki przewodnik po Ameryce Lacinskiej dla Kazia

Choc blog w zamysle mial byc o mnie i moich doswiadczeniach zdobytych na obcym kontynencie, bo nie ukrywajmy, fajnie jest dac upust swojej narcystycznej naturze, to mimo wszystko uwazam, ze warto poswiecic tez troche czasu na badanie otoczenia i poszerzenie wiedzy o tym nieznanym nam w gruncie rzeczy ladzie. Przy okazji ucze sie budowac zdania wielokrotnie zlozone...Choc wciaz gubie przecinki, nie mam polskich znakow w komputerze (bo ten wciaz uparcie twierdzi, ze jezyk polski nie istnieje), to dalej zalewac bede cyber przestrzen swoimi przemysleniami.
Jakis czas temu, zimowa pora, gdy przyszlo mi sie zegnac z Matka Ojczyzna i Ojcem Domem, zasiadlam z mym przyjacielem Olgierdem przy drinku w modnym w czasach mojego gimnazjum barze Starlight na warszawskim Ursynowie i cos sklonilo mnie do poszukania danych o bezpieczenstwie w Ameryce Lacinskiej, czyli jak wiemy nie tylko w Ameryce Poludniowej. A jak ktos nie wie, to znaczy, ze nie uwazal na lekcjach w szkole. A, wlasnie, szkola! Ja tez nie bylam najbardziej pilnym uczniem ku zgrozie mych rodzicieli, ktorzy mniej lub bardziej cierpliwie, probowali uswiadomic mi, ze po cos do tej szkoly sie chodzi. Racje mieli. Pokornie im to dzis oddaje, ze jednak racje mieli. Ale i ja mialam swoja racje opuszczajac lekcje, bo po co chodzic do szkoly, skoro w szkole nie uczy sie rzeczy praktycznych zalewajac za to ucznia teoria, z ktorej niewiele rozumie, ale musi wszystko spamietac.

Moja mysl jest prosta, Europa kocha Europe, Ameryka kocha Ameryke, czyli dzieci/mlodziez uczy sie w zasadzie wylacznie historii i geografii swojego kraju, troche historii kontynentu i prawie wcale o reszcie terytoriow. W mojej ocenie brakuje przekazywania rzeczowych informacji o innych regionach. Co mi po tym, ze naucze sie na pamiec wszystkich nazw rzek, morz, oceanow, krajow czy nawet nazwisk ich przywodcow, skoro wiekszosc z nas i tak nie ma bladego pojecia o tym co sie w danym kraju dzieje. Z drugiej jednak strony czy przecietnego Kazia z Polski obchodzi co dzieje sie w Boliwii, Sierra Leone czy na Madagaskarze. W zasadzie nie bo ani jeden z tych krajow nie jest nam w zaden sposob bliski. Jednak w mojej ocenie nasza mala w gruncie rzeczy planeta jest bardzo ciekawa i dopoki nie odkryje sie zycia na innej to warto sie nia odrobinke zainteresowac. Przejde jednak do glownego tematu, bezpieczenstwa zycia na naszej planecie. Znalazlam pewien interesujacy w mojej ocenie ranking najbardziej niebezpiecznych (w najgorszym tego slowa znaczeniu) miast na swiecie. Chodzi konkretnie o ilosc morderstw przypadajacych na 100 000 mieszkancow danego miasta. Choc dzis juz nie widze tej informacji na stronie internetowej, to jestem swiecie przekonana, ze gdy wyszperalam w grudniu z pomoca wujka googla te dane to autorzy artykulu dodali, iz w rankingu wzieto pod uwage jedynie miasta skupiajace powyzej 300 000 mieszkancow. Niestety na 50 miast umieszczonych na tej malo zaszczytnej liscie, 41 znajduje sie w Ameryce Lacinskiej.

Tutaj grzecznie podaje zrodlo:
http://www.businessinsider.com/the-most-violent-cities-in-the-world-2013-11?op=1


Choc liczby mowia same za siebie i kazdy czytac potrafi, a do tego zapewne wie gdzie znajduje sie Meksyk czy Brazylia (a jak nie to lepiej niech sie nie przyznaje), wiec niby nie ma sie nad czym rozpisywac. Jest jednak cos co rzuca sie w oczy przy (sk)rolowaniu (dziekuje przy tej okazji Nataszy Urbanskiej za oficjalne wprowadzenie do jezyka polskiego slow zagranicznych - ponglisz jest spoko) przez te strone. Poza oczywistym - Chile, Argentyna, Peru, Urugwaj i ponad 200 innych krajow brakuje w tym zestawieniu.  Na drugi rzut oka, uwazny obserwator zauwazy brak na liscie takich miast jak Sao Paulo czy Rio de Janeiro. Ciekawe dlaczego? Skoro wlasciwie wszystkie nam, ludziom z odleglych krain, znane brazylijskie miasta znajduja sie na liscie, ale akurat nie te, ktore znamy najlepiej z opowiesci, a w opowiesciach tych przedstawiane sa jako wyjatkowo niebezpieczne? Kto wie, reka do gory! A jak nie wie, to niech czyta dalej cierpliwie. Jak wie, to tez niech czyta, bo bedzie mi milo. Wiec brne dalej przez dzika Ameryke. Przystanek Brazylia. To wlasnie z tego kraju (jak i oczywiscie z Meksyku) ludzie bogatsi uciekaja masowo w poszukiwaniu spokoju i bezpieczenstwa do Chile. Choc w Chile kradzieze sie zdarzaja i to czesto (na ulicy okrada sie ludzi nonstop,kradnie sie auta, wlamuje i okrada domy, itd) to nie jest to kraj, w ktorym bedac bogatym, miec z tego powodu wiecej nieprzyjemnosci niz przyjemnosci. Ja osobiscie nie naleze do grupy ludzi zamoznych, ale potrafie patrzec i slucham tez uwaznie ludzi, ktorych poznaje na swej nowej drodze zyciowej. Moja znajoma co prawda jezdzi z kijem bejsbolowym w aucie ale to tylko dla wlasnego spokoju ducha. A moze i nie. Moze wie dobrze co robi. Inna osoba przeprowadzila sie ze swoja najblizsza rodzina tutaj z Meksyku, poniewaz jako majetna, zydowska rodzina mieli duzo problemow w swej ojczyznie. Szwagier i kuzyn zostali zamordowani, zatem byl to wystarczajacy argument by dac dyla i odizolowac sie od problemow matki ojczyzny, problemow z ktorymi samemu sie nie wygra. Wracam jednak palcem po mapie z powrotem do Brazylii i ciagne zagubiony po drodze watek. Wyobrazmy sobie, ze jestesmy na Copacabanie, opalamy sie nad oceanem i zimna woda od czasu do czasu zalewa nam recznik. Gdy wstajemy by przesunac sie dalej od wody, nagle uswiadamiamy sobie, ze torba plazowa z kluczami do hotelu, portfelem i pewnie nowym, wyczesanym iphonem, nie lezy juz obok recznika a nasi sasiedzi nic nie widzieli, nic nie slyszeli. Piekny selfie, zwany potocznie w jezyku polskim, "samojebka" w czym mistrzem jest niejaki Dawid Wolinski, juz nie trafi na fejsbunia. No wlasnie. W Sao Paulo czy Rio bardziej prawdopodobna jest kradziez, napasc, ponoc i czasem jakis okazjonalny gwalt, niz zabojstwa. Czeste sa tez ponoc strzaly na ulicach a ludzie jezdza z szybami kuloodpornymi ale ile w tym prawdy a ile przebrzmialych opowiesci strudzonych podroza dumnych turystow, to wiedza tylko miejscowi. Ostatnio modne sa porwania ale bardziej interesujacym celem sa miejscowi niz turysci. No bo po co porywa sie czlowieka? Dla okupu rzecz jasna. Porwac turyste to tylko klopot bo nie wiadomo gdzie tego okupu szukac i jak go wyludzic i czy w ogole turysta jest "wartosciowy". Porywacze to raczej nie poligloci i nie agenci CIA. Nie wykluczam jednak innych niebezpieczenstw czychajacych na naszego biednego Kazia w modnym wdzianku, ale tu nie o tym. Niech sie martwi Kazio sam o siebie i czyta przewodniki i nie zapuszcza sie w nieznane mu ostepy Rio czy Sao Paulo bez maczety.  
Wracam znow do rankingu zabojstw. W Rio czy Sao Paulo, jak sie okazuje, wcale nie ma tak malo zabojstw - choc w porownaniu z lista top 50 to naprawde jest ich duzo, duzo mniej. W Sao Paulo dla przykladu, zamordowanych zostalo ponad 650 osob w 2013 r., a biorac pod uwage liczbe mieszkancow to dalej na tle Hondurasu jest to liczba skromna. Ale na przyklad w takim Chile na 100.000 mieszkancow zdarzaja sie tylko 3,7 zabojstwa. Cale Chile liczy okolo 18 milionow ludzi (troszke zawyzylam liczbe by zaokraglic), czyli wciaz mniej niz caly region Sao Paulo, ktory skupia prawie 21 000 000 a samo miasto ponad 11 000 000. Czyli w Chile w 2013 zamordowanych zostalo 666 ludzi. Diabelska liczba! A wiec wynik calego Chile jest bardzo zblizony do wyniku samego Sao Paulo. Do tego w zdecydowanej wiekszosci to miejscowi w Sao Paulo zabijaja sie nawzajem przez konflikty rodzinne (a mowia, ze to USA ma problem...) czy w zwiazku z handlem narkotykami przez gangi/kartele/pomniejszych dystrybutorow. Czemu i po co zabijaja sie w Chile wymaga moich glebszych studiow. Choc stan bezpieczenstwa w Sao Paulo zostal uznany w pierwszej polowie 2013 r. za krytyczny (to tu nastapilo moje najwieksze zdziwienie) to ulega on ponoc poprawie w ostatnich miesiacach. Moj pierwszy wniosek? Prosty, wszedzie ludzie sie jednak morduja, a statystyki to tylko statystyki. W Sao Paulo statystycznie nie jest tak strasznie! Musza tam dodatkowo robic dobra mine w zwiazku z nadchodzacym Mundialem i stad zapewne proba robienia dobrego PRu, ale ponoc policja swietnie sobie radzi z wykrywaniem przestepcow i dzialaniami prewencyjnymi. No dobrze, ale jakby tak wzieli opublikowali moje badania, ktore tu przedstawiam w pocie czola, to okaze sie, ze wcale w Sao Paulo - w przeliczeniu na odstrzelona glowe mieszkanca - nie jest az tak zle, przy czym ja jakos dalej nie upieram sie, ze chce wizytowac Brazylie z okazji Mundialu. Teraz dochodze do sedna, zabojstw w takim Sao Paulo moze i "malo" mi wyszlo z obliczen, ale jak sie uwzgledni jeszcze 60 tysiecy napasci rabunkowych w ciagu roku, czyli ponad 164 rabuneczki dziennie, to juz naprawde daje do myslenia. Tych zas co polegaja tylko na liczbach nalezy rowniez pouczyc, ze zabojstwa sa bardziej zauwazalne, chocby ze wzgledu na zgloszenia do policji czy huk wystrzalow, niz rabunki. Nie kazdy zerwany lancuszek z szyi zostaje przez policje odnotowany, czyli faktyczna liczba rabunkow pozostaje ciemna liczba. Mimo wiec moich obaw odnosnie wizyty w Brazylii, nasz Kazio moze odetchnac z ulga, bo raczej prawdopodobienstwo jego zgonu z rak gangstera w Rio czy Sao Paulo nie jest przesadnie wysokie. Odradzam wszakze Kaziowi zabieranie ze soba zlotego rolexa, najnowszej lustrzanki Canona (to nie product placement. Nikt mi nie placi za wymienienie marki z nazwy. A moglby. Panie Lis, jak to sie robi?), a i ray banki tez niech lepiej schowa w kieszen. Ameryka jest fajna ale trzeba wiedziec jak sie w niej zachowac. Wiadomo, ze nie przedstawie tak samo gorliwie wszystkich niebezpieczenstw jakie czychaja na nas w Ameryce Poludniowej czy Lacinskiej, ale moze chociaz zwroce uwage kogos, komu wpadnie w rece ten tekst, ze Ameryka to nie tylko piekne krajobrazy, pozostalosci po dawnych osadach Majow, Inkow czy Aztekow ale przede wszystkim, jako stosunkowo niedawno zasiedlony przez cywilizacje Zachodu kontynent, przechodzi on wiele przemian politycznych i przezywa ciagle wiek dzieciecy. Panujaca bieda w wielu krajach sklania ludzi do przestepczosci i w takich miejscach jak np. Boliwia, nie wiadomo dokladnie jak sobie z tym radzic. Piekny kontynent do odwiedzenia podczas wakacji, jednak wiekszosc panstw stanowi pewne wyzwanie i wymaga uzmyslowienia sobie wielu problemow, z jakimi zmagaja sie miejscowi. Wroce jeszcze do Chile, ktore odzyskalo stabilnosc ekonomiczna, bezrobocie utrzymuje sie na dosyc niskim poziomie od paru ladnych lat, a przecietny Chilijczyk jest dosyc zadowolony z zycia. Skoro nastroje ludzkie sa ogolnie dobre, to i wskaznik przestepczosci jest tu wedle opinii mieszkancow calej Ameryki Lacinskiej, stosunkowo niski. I choc ludzie tez potrafia sie tu mordowac, to rabunki, napasci, gwalty nie sa tu na porzadku dziennym. Brazylia to z kolei kraj zmagajacy sie z bardzo wysokim procentem ludzi zyjacych ponizej poziomu biedy, a wiec statystyke rabunkow i innych watpliwych atrakcji niekoniecznie od razu smiertelnych, ma sporo wyzsza. Stad nie patrzmy na wszystkie statystyki jedynie jako liczny, a sprobujmy dojrzec co za nimi stoi i jesli wybieramy sie w odwiedziny ktoregos z pieknych krajow Ameryki Lacinskiej to przygotujmy sie do tej wycieczki lepiej niz do wycieczki na ryby. Sa tu bowiem kraje i miejsca, gdzie oskubia skutecznie do kosci bez zabijania. Tylko radze na jedna rzecz zwrocic uwage, jakby sie tu nie zabijali, to dwudziestowiecznej Europy i tak nie pokonaja w ilosci trupow na 100.000 mieszkancow. Statystyki sa zludne i paskudne.
See you in America!

No hay comentarios:

Publicar un comentario