lunes, 29 de septiembre de 2014

KGHM i Sierra Gorda.



W nadchodzaca srode - 1 pazdziernika 2014 r. - odbedzie sie inauguracja projektu gorniczego Sierra Gorda, ktorego matka (a moze ojcem :)) jest polska spolka KGHM. Z okazji tej, rozpisala sie o tym wielkim wydarzeniu prasa chilijska. Postanowilam, ze dla odmiany, nie zamieszcze dzis wlasnego tekstu, ale tlumaczenie opublikowanego w portalu emol.com (taki nasz onet) artykulu opisujacego przedsiewziecie oraz relacji Polski i Chile bardziej ogolnie w sektorze gorniczym. Ponizej znajduje sie link prowadzacy bezposrednio do oryginalnego tekstu. Zapraszam do lektury!

lunes, 15 de septiembre de 2014

Weekend w Valparaiso

To juz moja druga wizyta w Valpo, jak miasteczko to nazywaja leniwie miejscowi. O miescie portowym pisalam juz wczesniej tez i na blogu. Tym razem jednak przyjrzalam sie temu miejscu lepiej i... zakochalam sie. Czyli zupelnie inne wrazenia wynioslam z tej wyprawy weekendowej. W sobote postanowilismy sie zgubic na wzgorzach i dac poniesc tam, gdzie nas zaprowadza strome uliczki. Zaczelismy spacer obowiazkowo od wjazdu jedna z licznych, utrzymywanych przez miasto, wind. Windy sa stare, sprawiaja wrazenie ledwo dzialajacych i jakby mialy im zaraz liny puscic a my mielibysmy spasc z impetem na sam dol i zakonczyc wycieczke w budce kontrolera. Widok na ocean, port i Viña del Mar w otoczeniu pieknych starych domow. To lubie. Za pierwszym razem mialam wrazenie, ze to okropnie biedne miejsce i strasznie smutne pomimo kolorowych domkow i wszechobecnego dosc artystycznego graffiti. Coz, dalej uwazam, ze jest biedne. Bo jest. Taka prawda. Jednak sa miejsca gdzie widac pieniadze i gust. Nie brakuje knajpek, kawiarenek, modnych sklepikow z recznymi wyrobami, domowymi wypiekami i hipsterskich dodatkow.


miércoles, 3 de septiembre de 2014

I´m back!

Pewnie nikt sie juz tego nie spodziewal, ale.... ZYJE! Malo tego, postanowilam nawet cos napisac.
Obiecalam w ostatnim tekscie post o meblach. Kto sledzi mnie na wspanialym "fejsbuku" ten wie, ze czasem Chile nie kocham tak bardzo i musze polamentowac i pobiadolic sobie troszeczke od czasu do czasu. Gdy w jednym z wielkich, komercyjnych, zupelnie nieoryginalnych sklepow z meblami i artykulami dekoracyjnymi dorwalam arcydzielo z wymalowanym tekstem Keep calm and love Chile tak sie usmialam w duchu, ze musialam przywlec ze soba to dzielo, godne niemalze ironii Salvadora Dali i powiesic w dobrze wyeksponowanym miejscu. Na szczescie bylo tanie, wiec moje nowe motto przelane na drewniane deski nie zruinowalo moich finansow osobistych. Jak juz wspominalam wczesniej IKEA tu nie istnieje, wiec jej lokalny odpowiednik, HOMY nalezacy do giganta monopolisty - grupy Falabella, sluzyl mi przy zaspokajaniu mych fantazji architekta wnetrz, ktorym kazda kobieta sie czuje, gdy dostaje klucz do nowego lokum.