lunes, 15 de septiembre de 2014

Weekend w Valparaiso

To juz moja druga wizyta w Valpo, jak miasteczko to nazywaja leniwie miejscowi. O miescie portowym pisalam juz wczesniej tez i na blogu. Tym razem jednak przyjrzalam sie temu miejscu lepiej i... zakochalam sie. Czyli zupelnie inne wrazenia wynioslam z tej wyprawy weekendowej. W sobote postanowilismy sie zgubic na wzgorzach i dac poniesc tam, gdzie nas zaprowadza strome uliczki. Zaczelismy spacer obowiazkowo od wjazdu jedna z licznych, utrzymywanych przez miasto, wind. Windy sa stare, sprawiaja wrazenie ledwo dzialajacych i jakby mialy im zaraz liny puscic a my mielibysmy spasc z impetem na sam dol i zakonczyc wycieczke w budce kontrolera. Widok na ocean, port i Viña del Mar w otoczeniu pieknych starych domow. To lubie. Za pierwszym razem mialam wrazenie, ze to okropnie biedne miejsce i strasznie smutne pomimo kolorowych domkow i wszechobecnego dosc artystycznego graffiti. Coz, dalej uwazam, ze jest biedne. Bo jest. Taka prawda. Jednak sa miejsca gdzie widac pieniadze i gust. Nie brakuje knajpek, kawiarenek, modnych sklepikow z recznymi wyrobami, domowymi wypiekami i hipsterskich dodatkow.





To taka kwintesencja turystycznego miasteczka portowego jakie mozemy sobie wyobrazic w naszych glowach na podstawie filmow czy ksiazek, ktorych akcja toczy sie wlasnie w takich okolicach.
Notka krotka dzis wyjatkowo. Lepiej kilka zdjec zaserwowac niz snuc opowiesci. Zapraszam do mini galerii.
Tuz przy brzegu wyleguja sie leniwe lwy morskie. Od czasu do czasu zarycza i sie pogryza dostarczajac atrakcji przechodniom i turystom. 
Dawne wiezienie obecnie pelni funkcje... centrum kultury. Na zdjeciu wyzej oryginalne sciany cel, w ktorych przebywalo na raz 12 wiezniow. Ponizej oryginalne drzwi cel.
Dobrze schowane wejscie do jednej z wind miejskich.

1 comentario: