miércoles, 9 de abril de 2014

Polska w Chile

Zbieralam sie pare tygodni do napisania czegos o polskich akcentach w Chile. Wciaz odnajduje coraz to nowsze produkty pochodzace z Polski. Niektore jedynie wyprodukowane w naszym kraju a inne nalezace tez do polskich marek. Oto przyklady:
Zaczne troche od konca... Siec sklepow z czekoladkami Varsovienne. Pierwsza wizyta (w styczniu) w centrum handlowym i juz zauwazylam polski akcent. Nie spodziewalam sie tego zupelnie. Oczywiscie musialam wejsc, zakupic pare pralinek na probe i wypytac sprzedawczynie o szczegoly. Pralinki tanie nie sa, zakupilam wiec tylko kilka sztuk. W smaku super ale nie przebija wedlowskich, moich ulubionych. Panie za lada nie znaly za dobrze historii marki. Oczywistym jest, ze nazwa pochodzi od nazwy naszej stolicy i tyle. Postanowilam wiec poszukac informacji w internecie. Na stronie firmy odkrywa sie przed nami wzruszajaca historia polskich imigrantow z czasow drugiej wojny swiatowej, o tym jak postanowili oni w Chile przekazywac miejscowym sekrety swojej rodzimej receptury, bla bla bla...okazuje sie ona absolutnym klamstwem. Dalsze badania przeprowadzone przeze mnie przy pomocy pewnej wplywowej rodziny chilijskiej wprowadzily mnie w oslupienie. Panstwo imigranci nie byli nawet Polakami a jedynie mieli nazwiska polskiego pochodzenia (po dziadkach zdaje sie) a firma zostala sprzedana i sprzedaje od dawien dawna fabrycznie robione czekoladki bez zadnej pasji rodzinnej. Jedynie nazwa nawiazuja wciaz do Warszawy i na tym koniec. Czyli jak nabic klienta w butelke i budowac cala strategie marketingowa na klamstwie. Dosyc popularny zabieg...Dodam tylko, ze w kazdym pismie kolorowym z "wyzszej polki" wciaz opisuja te sama wzruszajaca historie o trudnych poczatkach pary z Polski po przejsciach i ciezkiej ucieczce z kraju. Pfff...
Wielkie NIE dla czekoladek Varsovienne.
To moze teraz sprobuje bardziej pozytywnie. Z innej beczki. Przenosze sie do drogerii. Tego sie nie spodziewalam nigdy. Firma Ziaja. Kazdy zna a moze nawet uzywal czegos tej marki. 100% polski produkt a do tego i ponoc eko. Wiem, ze marka ta powstala dzieki pewnemu malzenstwu o takim wlasnie nazwisku i produkcja dalej odbywa sie w Polsce. Kosmetyki w Polsce sa dosyc tanie, tu rowniez nikt z cena nie szaleje. Oczywiscie, cena musi byc troszke wyzsza niz u nas ale dalej zamyka sie ona w rodzinie low-cost. Dalej chcialam sprawdzic jak radzi sobie jesli chodzi o rozpoznawalnosc i sprzedaz. Zglegilam kilka blogow chilijek zakupoholiczek, kilka kanalow youtube, poczytalam komentarze, przy tym tez troche zglupialam, bo ile mozna czytac o kremach w internecie, ale wynik jest. I to pozytywny. Marke Ziaje miejscowi znaja, kupuja i sa zadowoleni. GO POLAND!
Przeskakujemy do kategorii kosmetyki kolorowe. Marka Inglot. W Polsce, w mojej ocenie, wciaz nie doceniana marka. Kojarzymy ja nie raz ze straganowa tandeta. A to blad i juz wyjasniam dlaczego. Sp. pan Inglot dokonal cudu. Cud polega na prostym zabiegu - low-cost na miare high-end. Wiekszosc kobiet zna marke MAC. Amerykanska firma powstala jako pierwsza z mysla o profesjonalnych makijazystach i poczatkowo byla ona dostepna jedynie tej waskiej grupie odbiorcow. Zainteresowanie jakoscia, pigmentacja produktow, designem opakowan, itd bylo tak wielkie wsrod "zwyklycz" ludzi, ze MAC postanowil otworzyc sie na swiat i sprzedawac kosmetyki dla wszystkich. Niestety ceny dalej na wysokim poziomie. Pan Inglot postanowil zrobic cos, czego wczesniej nikt nie zrobil (w tym sektorze). Stworzyl polska konkurencje o dokladnie tej samej jakosci, jednak za 1/4 ceny. Kto nie wierzy, niech sprawdzi. Ja sprawdzilam znow na wlasnej skorze. Wybralam sie do sklepu skupiajacego rozne marki kosmetyczne i nie dosc, ze mozna zakupic i produkty MACa i Inglot w jednym sklepie, to do tego stoiska stoja obok siebie. Wystarczylo pokrazyc 10 min po sklepie w "godzinach szczytu" zakupowych by zobaczyc, ktora z nich ma wieksza sprzedaz, badz zainteresowanie. Wiadomo, nie zawsze kupujemy. Czasem tylko patrzymy :) Inglot wygral. Sprzedawca opowiedzial mi o konferencji i prezentacji marki w Miami oraz o wynikach sprzedazy. Zawrotne liczby. USA i Chile kochaja Inglot, a Ty?
Dalej przenioslam sie do kolejnego stoiska z kosmetykami. Tym razem marka Essence. Dzieki temu, ze Chile to nie UE, to wciaz mozna sie z opakowania dowiedziec, gdzie wyprodukowano dana rzecz a nie tylko przeczytac "Made in EU". Gdy marka Essence dopiero wchodzila na rynek, ktos powiedzial mi, ze jest to polski pomysl. Kolejny low-cost calkiem niezlej jakosci. Cena wrecz smieszna i za 10.000 peso moza zrobic spooooore zakupy. Pozniej dopiero dowiedzialam sie, ze to jest niemiecka koncepcja. Co jest jednak dosc ciekawe, faktycznie wiele rzeczy produkuje sie w Polsce. Ciekawe z tego wzgledu, ze tyle slyszy sie o silnej produkcji chemii, itd w Niemczech. A tu prosze, Made in Poland. Gdy z uporem maniaka przerzucalam na polce produkty i udawalam wielkie zainteresowanie kupnem czegos by nie wzieli mnie za wariatke, zauwazylam co maja wspolnego kosmetyki wyprodukowane "u nas". Sa to kosmetyki brazowe. Pudry, podklady, korektory, bronzery itp. Wszystko co kolorowe pochodzi z Niemiec, a  to co czarne z Taiwanu. Ciekawa sprawa.
Przy ktorejs z kolei wycieczce do domu handlowego Falabella (o tym jaki to gigant na tutejszym rynku w nastepnym poscie), odkrylam w sekcji home decor wiele szklanych wazonow, waz, mis, czy rzeczy nieokreslonego uzytku naklejki Made in Poland. Znowu z szalenczym zapalem zaczelam przekopywac polki z innym rzeczami - poduszkami, stojakami, polkami, swiecznikami i innymi bibelotami - by odkryc, ze tylko szklo zostalo przywiezione z Polski.
Bede badac dalej ile jest Polski w Chile i na pewno powroce jeszcze by dodac czesc druga do tego posta.

PS. Produktow made in Poland jest w Chile bardzo duzo, jednak sa to w wiekszosci maszyny, tory kolejowe czy inne o uzytku przemyslowym. W tym poscie nie chcialam skupiac sie na tej stronie eksportu. Jedynie na rzeczach widocznych nam, konsumentom, codziennie na polkach.

No hay comentarios:

Publicar un comentario