Minal tydzien pracy i przyszedl kolejny weekend. Gosc wciaz byl z nami. Poczatkowo plany weekendowe skladaly sie z wyjazdu do Viñi i nawet mielismy zarezerwowane auto do wypozyczenia na pare dni. W ciagu tygodnia plany jednak ulegly zmianie, gdy szef postanowil zaprosic wszystkich na asado do siebie do domu, ktory znajduje sie rowniez na wybrzezu. W Algarrobo. Czyli na poludnie od Valparaiso. Juan pojechal z Pepe do Viñi a ja z nowymi znajomymi z pracy do szefa na wyzerke. Chalupa pieknie polozona na wzgorzu z widokiem na (bezpiecznie) oddalona plaze i slychac nawet szum oceanu. W zwiazku z tym, ze nie ma mozliwosci zeby jakis sasiad podgladal domownikow to wiekszosc prawie wszystkie sciany zewnetrzne tworza wielkie okna. Do tego fantatyczny taras z basenem i specjalnym miejscem do robienia asado. Malowniczo, cicho i spokojnie. Jedyne co "burzyc" moze ten spokoj to 3 wielkie biale psiaki przypominajace krzyzowke niedzwiedzi polarnych z owczarkami niemieckimi (od tych ostatnich z reszta rasa ta pochodzi naprawde). Jesli pamiec mnie nie myli to sa to owczarki szwajcarskie. A do tego male dwie biale kulki ujadajace. Dzien uplynal nam na jedzeniu, spacerowaniu i zwiedzaniu pobliskiego portu jachtowego. Moze kiedys stanie tam moja wlasna lodka... ;) Wieczorem podjechali po mnie Juan i Pepe z zamyslem zabrania do domu, ale goscinnosc szefa sprawila, ze do domu wrocilismy dopiero o 2 w nocy. Dzien spedzony wyjatkowo sympatycznie. Zintegrowalam sie ze wspolpracownikami i poodychalam troche wreszcie swiezym powietrzem bez smogu. Zdecydowanie moge powiedziec (dodatkowo piszac ten post z duzym opoznieniem), ze mialam duzo szczescia znalezc sie tam gdzie sie znalazlam. Atmosfera w pracy fantastyczna, szefowie super wyluzowani, choc oczywiscie nikt nie zapomina o tym kto szefem jest, interesujace projekty i perspektywa rozwoju i poszerzenia horyzontow.
W niedziele wybralismy sie na wycieczke w gory, tuz za miasto, korzystajac wciaz z pozyczonego auta. Mala miescinka narciarska nazywa sie Farellones i jak widac na zdjeciach ponizej, jest to raczej miejsce aktywne jedynie w sezonie. By dostac sie na sam szczyt trzeba pokonac 50 bardzo ostrych zakretow. Warto! Widok fantastyczny! A nad glowami lataja kondory! Niestety nie udalo mi sie sfotografowac zadnego, wiec nie ma dowodow. Moze nastepnym razem. Zamiast sie rozpisywac... zapraszam do galerii!
Niebieska rzeka kolor swoj zawdziecza bogactwu w mineraly, ktore towarzysza czesto miedzi. W poblizu znajduje sie odkrywkowa kopalnia miedzi.
No hay comentarios:
Publicar un comentario