martes, 20 de octubre de 2015

Still alive!

Odnalazlam sie. Wciaz zyje! Nie porwalo mnie indianskie plemie Mapuche, nie zalala mnie lawa z wulkanu, nie zasypaly szczatki rozpadajacego sie domu w trakcie trzesienia ziemi, ani nie zaginelam w powodzi. Przezylam wszelkie mozliwe kataklizmy w Chile, ale notki napisac nie bylam w stanie... A codziennie obiecuje sobie "to dzis bedzie ten dzien, w ktorym naskrobie pare zdanek od siebie!" I tak oto po prawie roku, odnalazlam sie wreszcie na blogu. 
Moglabym ksiazke napisac o tym co wydarzylo sie przez ostatnie miesiace bo kazdy watek wart jest rozwiniecia. W koncu w tym kraju z zasady nic nie dzieje sie szybko i od reki.
Pozwole sobie zrobic maly test. Jesli ktos jeszcze tu zaglada to w ramach nagrody za wytrwalosc dostanie prawo do zaglosowania w komentarzu i wybrania o czym chcialby sie dowiedziec w pierwszej kolejnosci: 
a) trzesienie ziemi i tsunami,
b) utrata pracy i szef w wiezieniu,
c) wycieczka na pustynie,
d) nudne watki personalne :)